niedziela, 15 września 2013

Tatry: Tatrzański Cmentarz Symboliczny + Rysy

Od dawna chciałam wybrać się na położony po słowackiej stronie Tatr cmentarz, upamiętniający tych, których góry pochłonęły na zawsze. Po obejrzeniu mapy stwierdziłam, że pójdę stamtąd dalej na Rysy i zejdę na polską stronę. 

10.09.2013 o 6.00 rano wsiadamy z M. w autobus, który dowiezie nas do Starego Smokowca. 
Po przekroczeniu granicy drogę spowija gęsta mgła. Gdy wysiadamy nie widać nic i jest chłodno, ale wiem, że to kwestia około pół godziny, prognozy zwiastują słoneczny dzień. Moje przypuszczenia się potwierdzają, po wejściu do Elektryczki mgła opada. Jedziemy do stacji o nazwie Popradske Pleso. 
Po wyjściu z kolejki kierujemy się w górę na szlak biegnący asfaltową drogą, żeby po ok. 30 minutach znaleźć się przy wejściu na odchodzący w prawo żółty szlak, który prowadzi bezpośrednio na cmentarz. Przy wejściu rzucamy okiem na tablicę informacyjną oraz schemat miejsca, w którym za chwilę się znajdziemy.
Idziemy wąską, leśną dróżką. Pojawia się pierwszy krzyż, a zaraz za nim następne, ustawione w kilkumetrowych odstępach wzdłuż drogi.

Krzyż na Tatrzańskim Cmentarzu Symbolicznym

Po chwili ukazują się nam przymocowane do skały tabliczki, upamiętniające ofiary gór. Jest ich naprawdę wiele. Miejsce wydaje się być małym labiryntem- liczne ścieżki i zakola, wszędzie różnej wielkości tablice, z przyozdobieniami lub bez. Trochę inaczej wyobrażałam sobie to miejsce. Myślałam, że będzie bardziej jednolite, na mniejszej powierzchni.



 Tablice na Tatrzańskim Cmentarzu Symbolicznym

Powyżej dostrzegamy niewielką, białą kapliczkę z zagrodzonym wejściem. 
Podchodzimy w górę, żeby znaleźć się w najwyższym punkcie cmentarza. To właśnie tam wiszą tablice upamiętniające Wandę Rutkiewicz i Piotra Morawskiego:






Stamtąd kierujemy się w dół do wyjścia. Przechodzimy pomiędzy kolejnymi oblepionymi tablicami skałami. 
Gdy wychodzimy z lasu niebo jest już idealnie błękitne:


Po chwili mamy przed oczami turkusową taflę Popradzkiego Stawu, a za nim schronisko, które z tego miejsca przypomina mi trochę to nad Morskim Okiem.


Popradzki Staw

Zastanawiam się, z której strony obejść jezioro, ponieważ szlak prowadzi naokoło, a obie drogi wydają się tak samo długie. Traf pada na skręt w lewo. Jest tak malowniczo, że nie możemy wyjść z podziwu.
Po krótkiej sesji fotograficznej dochodzimy do schroniska. Na chwilę się zatrzymujemy. W tym właśnie miejscu po wcześniejszym uzgodnieniu rozdzielamy się i M. idzie czerwonym szlakiem Tatrzańską Magistralą do Śląskiego Domu, a ja zaczynam szukać niebieskiego, na który muszę się udać, jeśli chcę wejść na Rysy. Okazuje się, że to wcale nie taka prosta sprawa. W pobliżu schroniska są drogowskazy kierujące na tysiąc innych miejsc, ale na niebieski szlak akurat nie. W końcu cofam się asfaltem w dół i po kilku minutach widzę skręt w prawo, mój szlak. Podążam lasem za niebieskimi znakami. Po niedługim czasie stoję na otwartej przestrzeni, na rozwidleniu szlaków. Muszę wejść na czerwony, odbijający na lewo. Będę się trzymać tego koloru już do końca wyprawy, aż do Palenicy Białczańskiej. 
Krajobraz robi się coraz mniej zielony i coraz bardziej skalisty. Dochodzę do położonych na wysokości 1919 m.n.p.m. Żabich Stawów. Właściwie widzę tylko jeden z nich, będąc na ich wysokości. Drugi leży bardziej w głębi. Zalegające na szlaku w tym miejscu kamienie są wyjątkowo śliskie. 
Pnę się coraz bardziej w górę.

Żabie Stawy



Staję przed skałą z przymocowanymi łańcuchami. Nie widzę, jak długo będą się ciągnąć, więc dla większego komfortu wkładam rękawiczki. Miejsce nie okazało się trudne, chociaż troszkę eksponowane. To jedyny odcinek aż do samego wierzchołka Rysów ze sztucznymi ułatwieniami. 
Po niedługim podejściu w górę widzę już czerwone okiennice najwyżej położonego tatrzańskiego schroniska. Wyremontowana niespełna rok temu Chata pod Rysmi dość futurystycznie komponuje się z otaczającym ją surowym, górskim krajobrazem.
Słowacy uważają chyba za nie lada wyczyn dojście w to miejsce. Świadczą o tym powitalne tablice, chorągiewki i wystawiane w schronisku pieczątki z certyfikatem wejścia na Rysy.


 Czerwony szlak do Schroniska pod Rysami

 Schronisko pod Rysami

Przysiadam pod schroniskiem, żeby zjeść kanapkę. Wkoło pełno ludzi, widać i słychać, że w większości niezbyt obyci z górami. 
Po 10 minutach wstaję i idę kamienną ścieżką w górę. Za chwilę znajduję się na przełęczy Waga. Słyszę wokół siebie pełne goryczy głosy, że to miał być już szczyt, a tu jeszcze trzeba iść dalej...
Szlak skręca w lewo i staje się coraz bardziej stromy. Spod nóg usuwają mi się niewielkie kamienie, trzeba samemu wybierać najlepszą drogę i stawiać szybkie, pewne kroki...
Jestem na szczycie. Znajduję wolny kamień i się na nim usadawiam. Wybrałam chyba średnio fajne miejsce, bo co chwila ktoś prosi mnie o zrobienie zdjęcia. No trudno, przynajmniej będą mieli dobre ujęcia;)

Widok z Rysów

Siedzę dłuższą chwilę i między strzelaniem fotek napajam się pięknymi widokami, obserwując Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko, które z tej wysokości wydają się być na jednym poziomie. 
Czeka mnie teraz zejście, od lipca do września jest to prawdziwa udręka, przeciskać się przez sznury panikujących na łańcuchach turystów w adidasach. Są tu w większości podobne osobniki, co w środku sezonu na Giewoncie.
Uff, dałam radę, w miarę sprawnie ich powymijałam i jestem już poniżej łańcuchów. Teraz czeka mnie zejście osuwającą się ścieżką. Znowu muszę pewnie i ciężko stawiać kroki. To prawdziwa męczarnia dla kolan. Niestety, tymi osuwiskami będę iść prawie do samego Czarnego Stawu.
Gdy jestem już przy stawie, siadam na przybrzeżnym głazie, żeby chwilę odpocząć. Obserwuję, jak słońce chowa się za granią, oświetlając już tylko północno-wschodni brzeg jeziora. 
Rozpoczynam zejście. Chcę być jak najszybciej na dole, bo to żadna frajda iść wśród takich tłumów, dlatego prawie biegnę...
Przekonałam się, że wejście ze słowackiej strony jest również bardzo interesujące. Myślę, że kolejne moje wyjścia na Rysy będą wyglądać podobnie, wejście jedną stroną, zejście drugą, bo to, czego najbardziej nie lubię, to wracać tym samym szlakiem.


3 komentarze:

  1. Gratuluję wyprawy! Świetny blog, wspaniałe wpisy! Dodaję Cię do mojego bloga-katalogu skupiającego najlepsze polskie blogi wakacyjne: http://najlepszeblogiwakacyjne.blogspot.com/. Liczę na owocną współpracę, Marek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam nasze góry. Bardzo ciekawy wpis. Dodaję
    Cię do mojej listy najlepszych blogów turystycznych http://blogi-o-turystyce.blogspot.com/. Liczę na więcej
    ciekawych wpisów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa propozycja wycieczki w Tatry - wycieczka sentymentalno-widokowa tak bym ją nazwała :)

    OdpowiedzUsuń