sobota, 14 września 2013

Tatry, Słowacja: Polski Grzebień + Mała Wysoka

Po zdobyciu kilku tatrzańskich szczytów na terenie Słowacji przyszedł czas na wycieczkę na Polski Grzebień (2200) i Małą Wysoką (2428). Dla mniej zorientowanych przypomnę, iż wspomniana przełęcz, mimo swej polsko brzmiącej nazwy, znajduje się całkowicie po stronie słowackiej.

04.09.2013 o świcie wsiadamy z M. w busa, którym dojedziemy do Starego Smokowca, a stamtąd kilka przystanków słowacką Elektryczką do Tatrzańskiej Polanki. Pogoda zapowiada się świetnie. Słońce, na niebie ani jednej chmurki, aczkolwiek czuć już zbliżającą się jesień, bo ranek strasznie chłodny.
Z Polanki lecimy dosyć szybko (w około godzinę) do Śląskiego Domu. Zielony szlak wije się głównie lasem w pobliżu asfaltowej drogi. Przy schronisku (a raczej hotelu górskim) robimy krótką przerwę, towarzyszy nam międzynarodowa ekipa, można usłyszeć angielski, włoski i słowacki.
Wchodząc na szlak na Polski Grzebień wspominam, jak niespełna 2 miesiące temu wychodziłam tym samym szlakiem na Gerlach, na który to po ok. 15 minutach skręcało się w lewo, schodząc całkowicie ze znakowanego szlaku.
Wracając do naszej wycieczki, szlak prowadzi kamienną ścieżką w górę, żeby po ok. 25 minutach znaleźć się na płaskim terenie, przypominającym trochę miejsce w którym są usytuowane stawy w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Potem szlak pnie się znowu w górę. Ku mojemu zdziwieniu, jest bardzo mało turystów. Jak do tej pory spotkałyśmy tylko 2 osoby. Po lewej stronie mijamy tak zwany Długi Staw Wielicki i znowu szlak zaczyna się piąć bardziej w górę.

 Długi Staw Wielicki

Idziemy podziwiając z lewej strony masyw Gerlacha. Powoli zbliżamy się do przełęczy. Tuż pod nią zainstalowano w skałach kilka łańcuchów. W końcu, ok. 11.30 jesteśmy na Polskim Grzebieniu. Na nim charakterystyczny, rozgałęziony drogowskaz.

 Polski Grzebień

 Pomimo rażącego słońca jest naprawdę zimno, więc zakładamy softshelle i rękawiczki oraz rozgrzewamy się gorącą herbatą z termosu. Nie siedzimy jednak długo, ponieważ czeka nas jeszcze zdobycie Małej Wysokiej, na którą to odchodzi w prawo żółty szlak. Ruszamy, według mojej schematycznej mapy powinnyśmy dojść w 45 minut na szczyt, więc liczę na ok. 30min. Szlak ma początkowo ciekawy przebieg. Jest trochę wspinaczki wśród skał. Potem jednak idzie się na nogach po osuwających się żwirkach i kamyczkach aż do samego szczytu. Jest dosyć stromo, więc trzeba będzie uważać zwłaszcza przy zejściu (schodzi się tą samą drogą z powrotem na Polski Grzebień).

Szlak na Małą Wysoką

Dochodzimy na szczyt, a wraz z nami coraz więcej turystów, którzy wzięli się nagle nie wiadomo skąd.
Widoki są przecudne:


Po ok. 20minutowym odpoczynku, spędzonym głównie na rozpoznawaniu szczytów znajdujących się dookoła nas, zaczynamy schodzić w dół z powrotem na Polski Grzebień. Nogi same mnie niosą, ale M., która do tej pory szła bez zarzutów, nie idzie to zbyt szybko,  więc umawiamy się, że poczekam na nią na przełęczy. Kiedy moja koleżanka dochodzi do Polskiego Grzebienia, zaczynamy razem schodzić w dół, tym razem na drugą, północną stronę, skąd dojdziemy aż do polskiej granicy na Łysej Polanie. Poniżej przełęczy widzimy Zmarzły Staw Pod Polskim Grzebieniem, który wydaje się leżeć na wyciągnięcie ręki. Po kilku chwilach opuszczamy zielony szlak i zmieniamy go na niebieski, którym będziemy iść już do samego końca. Schodzimy szybkim krokiem, ponieważ czeka nas długa, kilkugodzinna wędrówka Doliną Białej Wody, a po drodze nie będzie już żadnego schroniska. Szlak jest naprawdę malowniczy i bardzo urozmaicony, technicznie łatwy. Po długim zejściu w otwartym terenie, podziwianiu stawków, wodospadów, potoczków i stromych skalnych ścian, wchodzimy w las. W środku lasu jakaś chatka, położona nieopodal szlaku, ale już tam nie zachodzimy, chcemy być jak najszybciej w domu. Leśna dróżka przeradza się powoli w szeroką żwirową drogę, zaczyna biec praktycznie płasko, nie w dół. Idziemy, idziemy, idziemy... Zaczyna się dłużyć. W końcu wychodzimy na drogę pośrodku polany, w oddali widać jakieś zabudowania... i nagle dostrzegam tuż pod nogami żmiję, więc zatrzymujemy się, żeby ją poobserwować:)

Żmija Zygzakowata

Owe zabudowania nie okazały się jeszcze Łysą Polaną. Droga miejscami zmieniała się na asfaltową. Zanim doszłyśmy, minęło jeszcze kilka ładnych chwil. Na koniec, z Łysej Polany złapałyśmy "stopa", co by trochę przyoszczędzić. Miła para spod Warszawy zawiozła nas pod sam dom.
Uświadomiłam sobie, że słowackie szlaki potrafią być naprawdę dłuuugie, w polskich Tatrach nie ma drogowskazu, na którym widniałby czas przejścia jednego odcinka- 5h. Jednak przez to, że szlak jest tak długi, jest on zazwyczaj bardziej "dziki", często mniej uczęszczany, więc jak najbardziej warty wysiłku.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz